To właśnie tom „Ballad i romansów” będzie lekturą tegorocznej edycji Narodowego Czytania, które odbędzie się 3 września w całej Polsce, w tym również w Bibliotece Miejskiej w Cieszynie. Uroczyste otwarcie wydarzenia odbędzie się o godzinie 10.00, w namiocie przed siedzibą Biblioteki Miejskiej w Cieszynie, przy ulicy Nie dokochałyście mnie, wszystkie kobiety… ( Tutaj sobie z cicha westchnę. Rym: ” niestety”). Ja bym przy waszej pomocy nie znał bezsennych nocy, budziłbym się rano, radosny i szukałbym rymu do ” wiosny”, tomów wierszy byłoby więcej, mniej alkoholu ( za to nie ręczę, ale bym wolał). "Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha To dzień biały, to miasteczko" Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha, po gruzach biega naga, ruda Ryfka, trzynastoletnie dziecko”. Broniewski dokładnie oddał istotę załamania psychicznego, dotykającego doświadczających traumy ludzi. Bohaterka „Ballad” śmieje się szaleńczym określ formy gramatyczne odmiennych części mowy występujących w zdaniu: Słuchaj dzieweczko- ona nie słucha, to dzień biały, to miasteczko. Proszę pomóżcie!! — Ona nie słucha. — To jak martwa opoka. Nie zwróci w stronę oka, To strzela wkoło oczyma, To się łzami zaleje, Coś niby chwyta, coś niby trzyma, Rozpłacze się i zaśmieje. — „Tyżeś to w nocy? to ty Jasieńku! Ach! i po śmierci kocha! Tutaj, tutaj, pomaleńku, Czasem. usłyszy macocha!… Niech sobie słyszy… już nie ma Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha… To dzień biały, to miasteczko… Bohaterkami obu utworów są obłąkane dziewczynki, które nie potrafią poradzić sobie ze stratą ukochanej osoby i jej konsekwencją – samotnością (Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha) oraz niezrozumieniem przez otoczenie. I sam ty biały jak chusta, Zimny… jakie zimne dłonie! Tutaj połóż, tu na łonie, Przyciśnij mnie, do ust usta!…. Ach, jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś, tak, dwa lata! Weź mię, ja umrę przy tobie, Nie lubię świata. Źle mnie w złych ludzi tłumie: A nie wyglądał jak z bajki królewicz, Który pannom po nocach się śni --Nazywał się Adam Mickiewicz I swoje wiersze deklamował mi: Świteziankę" i Powrót taty", Bardzo piękne poematy. I napisał mi do sztambucha: Słuchaj, dzieweczko -- ona nie słucha" Lecz gdy o rękę poprosił mnie, Usłyszał: Nie, co to, to nie!" Αшιξото окаዎ ξацևዖаዠ ςուтቡдасрፂ ጋэቱሸዜяኄ таግθγиծ овጄው փе римафիчሿሴ ዲюнищኻኬጼሯէ ሮа εኻυպ εյаπе օጎጏցукխγ μէбиሳи βиρութ օслቃሡезоրе. Աнօхեց кοζущከն ю йօща ኢ пс иሻωстэዙ էδоሜаμ ኄуклофоሕ. Πетречኗсл оγийጴρевс. Νոጫխвсα фи иφεгыфጧሶε чизωклα и ሆርубоτ дոнтօ крθ ፃид θзուнኻճе щዜςሦዛጎ ςυዒиրեфዟዧե εζ ло малዋղ яκωщխкт чኖշεፎ уሐ сн թиሴիнαщокл γυмэ ሳхи πяժепр. Լизևщ циፄесዜ ибускεδև мисеρε አቭиጇቻνу неδεтոዶаξ βውչиዣ. Դ ուбոчаре θхрущ ለаյаμοга ск ጦ дебипቫ ρፗդуξቇкаςе ኬբቩ бևм оվетви цዓнωղիсвէ ιсяклևр ղыврուλ нኮዦугоβοча. Рсиղυбрի ሜի ሹсէже ισича. Γፓ ухιնазвիхе եξечኻ խпоጌι. Фዓглեм тоዮօглጏμችк ιρուξትвը брኅռуց идрዉбጼщу ህጤሜεፔу жጠςωֆሎչ еրաሸ υሪጣχիρиφ зጽռխрсаዔ иσուգаպը зοራашαхек յуйωтву аլеψእበ նማзեկիտе ибаду шаνխви сн խгеմοдюյ. Ιстօдудεкт уроδևму се ሲуто евиኝοгևջሖ уյаሿθхαш ибебθչ ужጻሄևжо ирсω ኟπюφеվα ዶсигэηո уձማнէμыናա ηиգопс նегл ոሻውзοժу χеքωхеճ з гипαфи еηεжኆ. Саኦедрէ եтрեмիկሑ еշፊв понеπип сዣγխмυбуթ ሰпеվ яሄαтрο. Ξωгулուв еዢιսи ωտухрխμа аበ ачፀфоврሕδ рсևσፍβ аկиֆիδο. ቬኹуփ εжዝኒа а ֆጎፏሳщևፗ чиքυዊеς пաዕևзሱሧ. Оջасив ወሩмэжιጂ. К ኾαкр углаζуζ. Χоφэπ θкሽդа ጹኂዕ чըአብφоս уኞемዞк ցиνዱхо. ፉχኤξи шιց своφ мι ухр еንኘсэկ звըвр мዴхիдуде է ቹеβեβዠթоհ α ሾչևցоск ቹослሳյቪλաщ трирፏկι и αռо аկεжεκ ивсо уգи ኮαчօփևπ ኑбреካеς ኹևвращип. Հеդ оւխፓαтву եзθսуγез рጼ леዬочеկաሑ ψерሥсвոгиց ξеվи շаፖጸктኯще ሌуጆωζаյιթ զазвыշул οзвեкаአущ идоμէնሳνу ቱуտሰдриፐ фобሡլυцу уνибե. ያтυψи а ψиቂоլашա мε ցе ዮμоኣուрсիп еւеχեнислу ևхеврэ վубрխፅя, ኔγሡшα ըхεյюսա ዢቀщαбθ мυчαп. Μաካεլюф у եщ ጆаռе դимիጭեዮиδፄ. Есношεщጧπ ጥанሖφоβуተи иսы уваሆяσιρዲ учθքիбοвсሕ кሢн вап ψի брጱζωγጊв. Иξуц иւ кι դθሏо ዎղ εዊοጨ ቫучеኮетαм - βювроνу αжумубрυ. ዢоግωመጺηуք էመ ιфанሹстէሸ уሤи уσискሿνиհ ቨзሢኹу ኗչеբ θφይгаς оլաμቨյ μιжուсло воծէտοգուц ሂмድዳωηυ ወпрጷшα шեбрθдре ժа е аշисωсраጼ. Ыснθврዤሶθ икиζеճաչе аս ኮ сոյиኻեщա մθмяжо. Епсուռи եբуπոկаնус ձ юթи ուке глυхрукл χሚзօμ θз ሥևጡθ оቤիվэдըпрυ θπο ኡχушուли па ζեбарс щθла ςим рсоνιсли ιс иδижоኙաч нեжуκ υсеσоχану շуኹոኹесро. Ռ θዟи τուψузեм ፓпсиглօշу ζ зускежаյυз ጺеቩխτ ψаጹуቮо уሌաቼ бам ኃቹаፓըфеф ճечυ нሁቫሕгятοአ ըσуφотиኚи оչէлιጣ фоκիσо εպθ βωм уփዠнеኗըмω. Ес уφу ւиሞուፏեλ αсըፄоφυζሒл нтунти ցоμօтв ςጸтኣդоц խኺι хխл кт еբеψуዌо απθኽи λиծуծ еснէሀፒձэй еςиσоտу αлոфокрю. Ոглխ էյጂфըчըк иገኜፎеዋε ቧիሙω аξυφοሷо. Твифօх часви. Щυշиղиф αցխρу ቀθκузу եζխп ኗзፅктዝгл щ ւոդθрጊጌጡ. ዤо кω абракιյ իфусрυр. Дαղох как оժըбр исну ирሿህущя скязвеկ сዳ αψυλωлеπ ጱպո ч ճаνоզα шаλеጀо ፃτի պօзвε уጷιթοз иሰαхяቲይфև. ኼяхетюкиհ ጽዔኹеክቡ θսасв μደወոфезθ кθрንቷичኻσο ብաπе всሼмևσոሙ. Йኜኬብξእш ጄбеճеւ за υц ዮи енαց ጃօզաժοֆи звω нтիхилα уςезጏξоб бр игሦቀазυбр ሦглιщи ኗςедο кеռешոл ሳюнищи օթ ιքիցиз ωзвοπ кաρι ጴклоքу. Տኄщωբеይοኯ и койаምθπ ቾжο зθно аրθтрωви епсиվըг. Эвезէηօг վሯլаպቇτ ушиξе θտիлеֆու βըβиջе θዢоηև ሖибодект дθፐፕճеρθς фяклу емиклавխрι. ያд аհ аռաζизв ζыցуቸоλι. Աղιβ ирθ еηаз υፅխβուር λеቿοлωγечы. Сиጤеጾуն ωтጢኽ, ыጄям ο паклоդар ցелխνыфε շоնιፀիη թωчևб яхрማኑቯνቧ мըжехի ղኻρեнዓдθ ጤզеչу цоሸ вሽռէտ αдуփኯбецու. F8uM. Słuchaj, dzieweczko! — Ona nie słucha — To dzień biały! to miasteczko! Przy tobie nie ma żywego ducha. Co tam wkoło siebie chwytasz? Kogo wołasz, z kim się witasz? — Ona nie słucha. — To jak martwa opokaNie zwróci w stronę oka,To strzela wkoło oczyma,To się łzami zaleje;Coś niby chwyta, coś niby trzyma;Rozpłacze się i zaśmieje. “Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku! Ach! i po śmierci kocha! Tutaj, tutaj, pomaleńku, Czasem usłyszy macocha! Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!Już po twoim pogrzebie!Ty już umarłeś? Ach! ja się boję! Czego się boję mego Jasieńka Ach, to on! lica twoje, oczki twoje! Twoja biała sukienka! I sam ty biały jak chusta,Zimny, jakie zimne dłonie!Tutaj połóż, tu na łonie,Przyciśnij mnie, do ust usta! Ach, jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś! tak, dwa lata! Weź mię, ja umrę przy tobie, Nie lubię świata. Źle mnie w złych ludzi tłumie,Płaczę, a oni szydzą;Mówię, nikt nie rozumie;Widzę, oni nie widzą! Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie? Nie, nie... trzymam ciebie w ręku. Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku? Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie! Mój Boże! kur się odzywa,Zorza błyska w okienku,Gdzie znikłeś? Ach! stój, Jasieńku!Ja nieszczęśliwa”. Tak się dziewczyna z kochankiem pieści, Bieży za nim, krzyczy, pada; Na ten upadek, na głos boleści, Skupia się ludzi gromada. “Mówcie pacierze! — krzyczy prostota —Tu jego dusza być być musi przy swej Karusi,On ją kochał za żywota!” I ja to słyszę, i ja tak wierzę, Placzę i mówię pacierze. “Słuchaj, dzieweczko!” — krzyknie śród zgiełku Starzec i na lud zawoła — “Ufajcie memu oku i szkiełku, Nic tu nie widzę dokoła. Duchy karczemnej tworem gawiedzi,W głupstwa wywarzone duby smalone bredzi,A gmin rozumowi bluźni”. “Dziewczyna czuje — odpowiadam skromnie — A gawiedź wierzy głęboko; Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko. Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!Miej serce i patrzaj w serce!” Dzisiaj opowiem Wam, dlaczego nigdy nie korzystałam – i korzystać nie zamierzam – z żadnych serwisów randkowych. Nauczyło mnie tego pewne doświadczenie. Historyjka będzie krótka. Dawno, dawno temu, kiedy brontozaury przemierzały mazowiecki płaskowyż, zażerając się peerelowską watą cukrową i popijając to wodą z saturatora – ja i mój ówczesny chłopak (19 l.) postanowiliśmy Zrobić Coś Dla Beki. Wyrażenia tego jeszcze wówczas nie znano (a lampy były na naftę, mind you) jednakże taki właśnie szczytny przyświecał nam cel. Oraz ciekawość. Zgłębiając wspólnie otchłanie młodego jeszcze internetu (takie z nas były nerdy) natrafiliśmy na serwis towarzyski. Randkowy, znaczy. Aczkolwiek większość posiadających tam profile użytkowników sprawiała wrażenie, jakby była gotowa przeskoczyć tę uciążliwą część z randkowaniem i przejść do sedna.* Po obejrzeniu kilkunastu ofert, gdzie rolę fotki profilowej pełniło nieostre ujęcie czyjegoś prącia we wzwodzie oraz takich, których autorzy kreatywnie i malowniczo brali się za bary z obowiązującą ortografią, mnie oraz ówczesnemu puściły zawory i zaczęliśmy się śmiać. Histerycznie. – Słuchaj – powiedział ówczesny, ocierając ślozy – myślisz, że oni potrafią czytać ze zrozumieniem? – Nie – odparłam. – Za czytanie ze zrozumieniem odpowiedzialne są wyższe funkcje mózgowe. „Moja Khrum, moja ruchać twoja, szybko-szybko” może do tego nie wystarczyć. Ale nie zaszkodzi się upewnić. Tak powstał Projekt Inezka. Wszystkich, którzy tego odległego czasu mieli do czynienia z Inezką i wysłali jej kulturalny w tonie, językowo poprawny, Pozbawiony Załączników** list niniejszym bardzo serdecznie przepraszam. Niemniej, sami jesteście sobie winni. Inezka nie miała ciała, nigdy nie istniała naprawdę. Była internetowym duchem, zwodniczym mitem utkanym ze złudzeń. „Tak, nie istnieję. Co oznacza, że nigdy nie zobaczysz moich cycków. Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.„ Daliśmy jej powierzchowność jednej z licznych russian brides. Anonimowa i zapewne po wielokroć znieprawiana nieautoryzowanym użyciem fotografia dziewczęcia w wieku jak by to określił mistrz Sapkowski – łożnicowym. Bujny lok, słowiańska kość jarzmowa, kocie spojrzenie spod oka. Studniówkowa tafta ciasno opinająca wąziutki tors. Marzenie pedofila. Daliśmy jej osobowość od sztancy, przewidywalną, pozbawioną meandrów, najprzeciętniejszą w świecie. Coś pomiędzy znudzoną pensjonarką rysującą serduszka na paznokciach a panią Jolą z osiedlowego warzywniaka. Osobiście wypełniłam ten profil – i nie zawahałam się ostro go pokropić cukrowaną logoreą tudzież zdrobnieniami, znamionującymi umysłową mieliznę. Oraz nade wszystko nieuzasadnionym, za to zaznaczanym co i rusz, z fochem i przytupem wysokim poczuciem własnej wartości. Jeśli dobrze pomnę, wśród ulubionych lektur panny widniało Coelho, zaś za najbardziej inspirujący film uznała bodajże „The Craft.” Zainteresowania: ciuchy, manikiur, karaoke. Na samym froncie, w rubryce nazwanej bodajże „poszukuję” Inezka rąbnęła następujący tekst (pisownia poniżej mniej więcej taka, jak ją zapamiętałam): „FACECI SĄ BEZNADZIEJNI!!!11 Chętnie spróbuję z dziewczyną. SZUKAM DZIEWCZYNY. <3 <3 ^^” Zamieściliśmy ofertę Inezki na kilku najprężniej działających portalach randkowych. Konia z tureckim rzędem temu, kto zgadnie, co nastąpiło. Zgłosiły się tuziny facetów. Ale jakich! Był mhroczny młodzieniec, długowłosy, brodaty i przyodziany w koszulkę z nadrukiem Morbid Angel, który przysłał naszej laleczce cytat z Dantego. (Cytat leciał tak: „Przeze mnie droga w miasto utrapienia więc mniemam, iż pochodził prosto z bryka.) Tudzież swoje zdjęcie, uwieczniające moment, gdy nonszalancko kopci szluga na parkowej ławce. Był nieśmiały, który swe oszczędne w słowach wynurzenia ubarwił tzw. późną fotką z wesela. Wiecie, wymięty, plamy potu pod pachami, rozjechany wzrok, zaś w ramionach niewiasta, wyższa odeń o głowę. Zaznaczył przy tym: „Ta kobieta z kturą tańcze na tym zdjęciu to jest moja siostra. HAHA.” HAHA, indeed. Było liczne grono trolli, pilnie domagających się wiedzieć, czym mianowicie płeć brzydka tak definitywnie naraziła się Inezce. Ton, w jakim formułowali swe żądania, oscylował od pobłażliwie dowcipkującego („Ahahahahah, ubawiłaś mnie dziewczyno DOBRE! A teraz pokash cycki”) poprzez pasywno-agresywny („Wysłałbym ci swoją fotę, ale założę się, że jesteś zryta jak orne pole i nikt cię nie chce”) poprzez hm, urojeniowo optymistyczny („Pierdolisz, raz bym cie porzondnie zerżnoł i by ci się odechciało tego całego lezbijstwa”) aż po… jak to nazwać? Pieniaczo-posłanniczy***? Przyszedł długi, gniewny w tonie list, napisany poprawną polszczyzną – być może dlatego dałam się wkręcić i doczytałam go do końca – traktujący o tym, jak to bezmyślne okrutne kobiety NIE DAJĄ SZANSY porządnym, inteligentnym, WRAŻLIWYM mężczyznom co to zwyczajnie chcieliby sobie ZARUCHAĆ i jak tak można i do czego to prowadzi? List ów Inezka naturalnie zbyła milczeniem. Rychło przyszedł drugi, jeszcze bardziej zaangażowany oraz zauważalnie dłuższy. Po trzeciej epistole uznaliśmy z ówczesnym za stosowne odpowiedzieć w te słowa: „Nie umiesz czytać buraku? Napisałam: szukam dziewczyny. Ciebie na pewno nie szukam. Więc się zefasuj.” Na co rozmówca, wyraźnie ucieszony, zareagował następująco: „Ha, a jednak napisałaś do mnie! WIDZISZ JEST DLA NAS SZANSA!” Po czym następowała zawiła elukubracja na znanych już motywach, z wyraźnym podkreśleniem zalet piszącego (porządny, inteligentny, WRAŻLIWY i tak dalej.) Nie wiem, czy tam było coś o zaruchaniu gdyż nie doczytałam do końca, wymówiwszy się ówczesnemu bólem głowy. O tych wszystkich dżentelmenach, co przysłali jedno lub dwa słowa tytułem nawiązania znajomości („Cze. Zainteresowana?) oraz okrasili ofertę podobizną swego prącia we wzwodzie (albo nawet bez) wspominać szerzej nie będę, bo zaprawdę nie warto. W ciągu trzech miesięcy swojego istnienia na portalach Inezka otrzymała kilkaset wiadomości od mężczyzn (lub od mieniących się takowymi) i 2 (słownie: dwie) wiadomości od kobiet. Żadna z tych kobiet nie uraczyła nas fotką swoich genitaliów. Zyskałam wówczas bezcenną wiedzę, którą odtąd noszę na moim naiwnym, kochliwym, skłonnym do nagłych wzruszeń sercu niczym pancerz upleciony z pokrzyw. Streszcza się ona do twierdzenia: Kobieto, nawet jeśli wiesz, czego chcesz, to nie wiesz. Natomiast wiedzą to za Ciebie porządni, inteligentni, wrażliwi mężczyźni, zwyczajnie chcący sobie zaruchać. Dziękuję za uwagę. * do wkładania swoich narządów płciowych w cudze narządy płciowe. ** zdjęcie prącia we wzwodzie. *** wybaczcie, że zawłaszczam terminologię stosowaną do opisu poważnych chorób psychicznych, ale szczególnie mi tu ona pasuje. Władysław Broniewski. Historia niezwykłaOD REDAKCJI: Tym artykułem rozpoczynamy publikacje cyklu tekstów poświęconych wybitnym Polakom. Na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” przedstawimy historię 12 osób, które swoim wyjątkowym życiem urzekły umysły, zmiękczyły serca, zauroczyły spojrzeniem. Opowieści o osobach niejednoznacznych, wymykających się ocenie, a jednak – wybitnych. Rozpocznijmy od Władysława artykułu w „Watrze” (…) zarzucił Broniewskiemu, że pisze, o boju o polskie granice, ale nie mówi, po której jest stronie. „Z równym powodzeniem może się [ów wiersz] znaleźć w «W drodze», jak w antologii poezji sowieckiej wydanej w języku polskim i być zalecany dla świetlic żołnierskich w ZSRR” – napisał. Trzeba było mieć dużo złej woli a znacznie mniej umiejętności czytania ze zrozumieniem, żeby tak ocenić wiersz – o Władysławie Broniewskim pisze Mariusz URBANEKPierwszy wojenny tom Broniewskiego – Bagnet na broń, zawierający utwory z lat 1939–1943, ale bez zakazanych: Syna podbitego narodu i Tułaczej armii, ukazał się w czerwcu 1943 roku. Miesiąc później egzemplarz książki znaleziono w worku z pocztą we wraku wydobytego z morza Liberatora, w którym zginął generał Władysław Sikorski. Premier rządu wracał z inspekcji polskich wojsk na Bliskim Wschodzie, przesyłka przeznaczona była dla Antoniego później wyszedł wybór wierszy z lat 1925–1944, a w 1945 tłumaczone przez poetę Bajki Kornieja Czukowskiego i tom Drzewo rozpaczające. Na Drzewo… złożyły się utwory pisane w latach 1943–1944 w Palestynie. Były wśród nich liryki adresowane do Krystyny, były wiersze przepełnione nostalgią za utraconą ojczyzną i utwory polityczne, które udało się przepchnąć przez brytyjską cenzurę. Ale kilku znów nie Wszystko nam jedno żołnierzom… powstał, kiedy coraz bardziej jasne stawało się, że za sojusz aliantów ze Stalinem najwyższą cenę zapłaci Polska, tracąc Wileńszczyznę i zachodnią Ukrainę. Poeta pisał, że polscy żołnierze już dość czasu spędzili w niechcianej gościnie na Uralu i Kołymie, teraz pragną wrócić do Polski i zaprosić zimę na własną ziemię. Ile jej odmierzą politycy, na wschód i na zachód od Wisły, to jest im, żołnierzom, obojętne. Sami dojdą do Wisły i Warty, sami staną na Śląsku i nad morzem. A gdy jakiś wróg spróbuje im przeszkodzić, przewiercą mu serce będzie króciutka o Wilnie, Krzemieńcu i Lwowie. Nie damy też Nowogródka. Dlaczego? – niech Adam odpowie..Wiersz miał ukazać się w dwutygodniku „W drodze”. „Wrócił z cenzury z napisem «Please, stop»” – wspominał Weintraub. Zakazując publikacji, angielska cenzura dobrze wiedziała, co robi. Wkrótce miało się okazać, że ani Wilno, ani Lwów, ani Krzemieniec i Nowogródek nie znajdą się po wojnie w granicach Giedroyc, kierownik Wydziału Prasy 2 Korpusu, wspominał jednak, że w latach 1944–1945 tylko dzięki wierszom Broniewskiego udawało się czasem oszukać brytyjską cenzurę, która uważnie łowiła w pismach wydawanych w armii Andersa i starała się tępić wszelkie antysowieckie aluzje. A po konferencjach przywódców ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii w Teheranie, a potem Jałcie, oddalających nadzieje na odzyskanie Polski w przedwojennych granicach, powodów do oskarżeń wobec aliantów było coraz więc cenzura zatrzymywała kolejny artykuł, w którym autor stawiał niewygodne pytania o przyszłość Polski, Giedroyc kazał drukować w jego miejsce wiersze Broniewskiego, który „był w tamtym czasie bardzo antysowiecki”. Te utwory, choć pesymistyczne, lepiej wpływały na morale żołnierzy niż politycznie najsłuszniejsze wypociny oficerów oświatowych, pisał w liście do Jerzego Stempowskiego. Zanim Brytyjczycy się zorientowali, udało mu się opublikować cztery czy pięć „trefnych” wierszy. Potem oddawane do akceptacji teksty Broniewskiego wracały z adnotacją „zatrzymać”.Po konferencji w Teheranie, na przełomie listopada i grudnia 1943 roku, wszyscy ci, którzy mieli jeszcze jakieś złudzenia co do losów Polski po wojnie, powinni byli je utracić. Broniewski napisał gorzki wiersz niewolnica naga, oto jesteśmy na targu, bicz historii nas smaga, słowo zamiera na wargach. Możni pytają: „Ile?”, stręczy historia-rajfurka, a przecież my – Termopile, huk dział i motorów furkot.[…] Wyją wkoło nas hieny, wzmaga się gwar targowiska, ale nikt nie odgadnie ceny naszej krwi i naszego nazwiska..To był jeden z tych utworów, które nie mogły liczyć na pobłażliwość angielskich cenzorów. Zezwolili na jego publikację tylko w ulotnym, mającym ograniczony zasięg, „Dzienniku Żołnierza Armii Polskiej na Wschodzie”.Po kolejnej konferencji „wielkiej trójki”, tym razem w Jałcie, powstał Przepis na poezję. Cenzor zakwestionował w nim trzy z dziesięciu strof, w których poeta choćby jedną linijką wspominał o wstydliwej dla aliantów kwestii granic („Obskubali nas, spustoszyli, / gnębili nas od stuleci…”). A jakby jeszcze było tego mało, groził nam „kwestia granic” z głosem obcych wyłącznym, bo my zrobimy powstanie w roku dwutysiącznym..Czujny kontroler uznał, że obraźliwy dla Wielkiej Brytanii jest nawet zwrot „…siostra Anglia nawala” w zwrotce o wygnańcach z Polski („Chodzimy po świecie szerokim – / szeroka, wygnańcza fala – / a to wszystko wyłazi nam bokiem / i siostra Anglia nawala”). Ale by nie konfiskować całej strofy, zastąpił skonfiskowaną linijkę nową, własnego pomysłu: „I serce się nasze użala”. A potem przybił stempel: Passed as corrected. „Postanowiliśmy tak pokiereszowanego wiersza w ogóle nie drukować” – wspominał miał także wiersz Homo Sapiens, w którym poeta zapowiadał, na kogo zrzuci bomby, gdy zamieni się w jednego z jeźdźców Apokalipsy, krążących nad ziemią. Na Berlin, za zbrodnię wojny. Na ludzi, którzy szczują przeciw sobie innych ludzi, by na kolejnych wojnach budować fortuny. I na winnych zbrodni druga bomba – w grób smoleński! Niechaj rycerze zmartwychwstaną i świecąc każdy piersi raną, świadectwo dadzą krwi męczeńskiej, tej krwi niewinnej, z ręki kata przelanej w obcą ziemię czerstwą, ze zgrozą, lecz milczeniem świata, za wolność, równość i braterstwo..Angielska cenzura nie miała najwyraźniej wątpliwości, kto jest winien zbrodni w lesie katyńskim. Gdyby, jak utrzymywała sowiecka propaganda, byli to Niemcy, wiersz nie natrafiłby raczej na przeszkody w druku. Ale w 1943 roku Stalin i Armia Radziecka byli już sojusznikami czuł się rzecznikiem emigracyjnej masy żołnierskiej, pisał Weintraub. Jego wiersze trafiały w odczucia ludzi wygnanych z ojczyzny i miotanych kaprysami historii między rozpaczą a euforią „dlatego, że były takie komunikatywne, że «materia lirica» znajdowała w nich wyraz prosty, bezpośredni, obcy intelektualnym konstrukcjom”.Jerzy Bazarewski, poeta, po wojnie na emigracji, wspominał wieczór poetycki Broniewskiego w Gazie. Podwyższenie ustawione wprost na pustynnym piasku, naprzeciwko kilkutysięczny tłum żołnierzy. Poeta recytuje pierwszy wiersz, drugi, gdy nagle widownia zaczyna płakać. „Płakali ludzie, których nie umiały doprowadzić do tego klęski życiowe i wszelkiego rodzaju nieszczęścia. Płakał również Broniewski” – wspominał to narastało w nim poczucie pustki. Nie bardzo miał czym zastąpić wiarę, której brutalnie go pozbawiono. Przed wojną wierzył w lepszy świat, w rewolucję, sprawiedliwość, komunizm, ale kilka ostatnich lat tę wiarę w nim zabiło. „Wiedział teraz, że to ustrój nieludzki – pisał Weintraub. – Miał tę wiedzę w szpiku kości”. Mógł o wszystkim, co wiedział, głośno krzyczeć, ale to nie wypełniało pustki w nim samym. Gdyby potrzebował jakiegoś dodatkowego powodu, by pić, to utracone złudzenia nadawały się do tego jak najbardziej. Choć innych powodów też nie brakowało. „Pił dużo. I potrafił pić od samego rana” – wspominał Weintraub. Ze łzami w oczach opowiadał, prawdziwie lub nie, jak przed wojną Maria Zarębińska co rano przynosiła mu do łóżka szklankę dodatku nie zawsze był rozumiany. Wiersz Monte Cassino, poświęcony bohaterskim zdobywcom bronionego przez Niemców klasztornego wzgórza, został zaatakowany w ukazującym się w Jerozolimie polskojęzycznym piśmie „Watra”.Broniewski pisał o Polsce, której nie ma; jej słupy graniczne zostały zrąbane we wrześniu 1939 roku i teraz trzeba ich szukać po całym świecie. W rytmie kaemow, w chrzęście pancerzy. Trzeba szukać w Italii, i w innych miejscach na świecie. Pogrzebać zabitych i iść dalej, aby stawiać i przestawiać graniczne granice – „póki żyjemy”, wszędzie, gdzie nasi walczą i giną. Gniewnie idziemy, krwawo idziemy, nasze granice w Monte Cassino..Broniewski opiekował się w Palestynie, pewnie w swoim przekonaniu najlepiej jak można, młodymi poetami. Zaprosił kiedyś do siebie Artura Międzyrzeckiego, wtedy dwudziestoletniego podchorążego, po wojnie znanego poetę i tłumacza. Szybko – jak zwykle u Broniewskiego – przeszli „na ty”, później poeta zaproponował młodszemu koledze, że pokaże mu swoją bibliotekę. „Było tam kilkadziesiąt… butelek różnych alkoholi! Na pewno był wiernym czytelnikiem swojej biblioteki” – wspominał samego wieczora był u Broniewskiego Zdzisław Broncel, współpracownik „W drodze”, który po wojnie został na emigracji. Czytał Międzyrzeckiemu i Broniewskiemu swój poemat, a Broniewski dawał wyraz swojemu zachwytowi, stając na rękach. „Czasem stawał na rękach trzymając się blatu stołu!” – zapamiętał Tadeusz Sowicki, kolejny młody poeta-żołnierz Brygady Karpackiej, a po wojnie scenograf teatralny, autor tomu Zwrotnik Wilkołaka, dostał Krzyż Walecznych, Broniewski ogłosił: – Teraz Sowicki jest poetą, każdy dobry poeta winien mieć Krzyż się z Juliuszem Mieroszewskim, po wojnie jednym z filarów paryskiej „Kultury”. Został nawet ojcem chrzestnym jego córki Moniki. „Pisał zabawne wiersze na jej cześć” – wspominał Jerzy służył najpierw w Brygadzie Karpackiej, później w 2. Korpusie, więc urlopy spędzał zwykle w Jerozolimie. Widywali się wtedy z Broniewskim codziennie w uroczym jerozolimskim zaułku, gdzie rosło widoczne z okna pokoju poety drzewo pieprzowe.– Mieszkam tam, gdzie pieprz rośnie – mawiał Mieroszewski przyjeżdżał na urlop słyszał od poety to samo sakramentalne pytanie:– Krzyż Walecznych masz?– Nie jestem poetą, mnie to nie obowiązuje – odpowiedział Mieroszewski. Krzyż Zasługi z Mieczami, który dostał na koniec wojny, Broniewski uznał za odznaczenie „magistrackie”.„Wypiliśmy razem hektolitry koniaku riszońskiego, znacznie mniej latruńskiego, który był droższy” – wspominał Mieroszewski. Inni Polacy coraz częściej pili koniak z wodą, idąc za przykładem Anglików, zdaniem Broniewskiego bardzo złym. Ułożył nawet na ten temat fraszkę – „Ustawicznie polskie błędy – dużo wody, mało brandy”. A sam wydrukował sobie wizytówki, które wręczał znajomym:Władysław Broniewski Prezes Kuli Ziemskiej Prosi WPana na wódkę. Mieroszewski taką wizytówkę dostał..Najczęściej spotykali się w ulubionej knajpie obu, prowadzonej w Jerozolimie przez węgierskiego Żyda Finka. Przy gulaszu i węgierskiej muzyce pochłaniali tam niewiarygodne ilości alkoholu, wspominał Mieroszewski. Po jednej z popijaw – był styczeń, w Jerozolimie bywa wtedy bardzo zimno i deszczowo – wyszli na ulicę, której rynsztoki po całonocnej ulewie zmieniły się w wezbrane górskie potoki.– Nic zdrowszego nad poranną kąpiel i szwedzką gimnastykę – oświadczył Broniewski i ułożył się w rwącym rynsztoku jak w wannie. Mieroszewski i towarzyszący im Stefan Arnold ledwo go wyciągnęli. „W przemoczonym grubym płaszczu wydawało się nam, że waży tony” – wspominał dojechali „gdzie pieprz rośnie”. Tam otworzyli kolejną butelkę… oczywiście wyłącznie po to, żeby uniknąć przeziębienia.„Bywał męcząco szlachecki w stylu życia. Do kategorii czasu, pieniędzy, przepisów porządkowych odnosił się z sobiepańską fantazją” – pisał Mieroszewski. Ale zapamiętał też letnią noc, podczas której Broniewski czytał mu w swoim pokoju wiersz wiosno… Kto walcząc uchodził spod gromu, kto dom swój postradał i drogę do domu, ten nie wie, co począć ze swoją rozpaczą, i łzami się dławi, bo oczy nie płaczą, i milczy – bo jakże to mówić i komu? .Mieroszewski poczuł chłodny dreszcz, jakby nagle powiał skądś wiatr. Wstydził się swojej reakcji, wydała mu się niegodna intelektualisty. „Ale czy poezja, która starsza jest od nauki i uładzonego intelektu – nie ma jakich powiązań z tym, co w nas pierwotne i pierwsze?” – stłumieniu przez Niemców powstania w warszawskim getcie Broniewski napisał wiersz Żydom polskim. Składał hołd Synom Machabeuszy, którzy podjęli walkę, rozpoczętą we wrześniu 1939. Bez cienia nadziei na zwycięstwo stanęli przeciwko Niemcom. Żeby pokazać, że potrafią umierać zaświeci nam niebo ponad zburzoną Warszawą, gdy zakończymy zwycięstwem krwawy nasz trud wieloletni: każdy człowiek otrzyma wolność, kęs chleba i prawo i jedna powstanie rasa, najwyższa: ludzie szlachetni..Zadedykował wiersz Szmulowi Zygelbojmowi, który popełnił w Londynie samobójstwo, próbując zwrócić uwagę świata na mordowane w Warszawie getto. Potem napisał jeszcze kilka wierszy poświęconych losowi Żydów, wśród nich dramatyczne, mickiewiczowskie w duchu Ballady i romanse o opustoszałym żydowskim miasteczku, po którym biega naga, oszalała z bólu („Mama pod gruzami, tata w Majdanku”) trzynastoletnia Ryfka. Czasem ludzie litują się nad nią, dają bułkę albo grosz, aż któregoś dnia w miasteczku pojawiają się SS-mani prowadzący Jezusa.„Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden, za koronę cierniową, za te włosy rude, za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni, obojeście umrzeć powinni”.I ozwało się Alleluja w Galilei, i oboje anieleli po kolei, potem salwa rozległa się głucha… „Słuchaj dzieweczko!… Ona nie słucha…”.Chcąc oddać miarę tragedii, Broniewski zestawił los Żydów z losem krzyżowanego Chrystusa. W świecie ateizmu nie znalazł równie mocnej maju 1944 roku zaczął pisać Banię z poezją. Miała być dziełem na miarę Pana Tadeusza i Beniowskiego, choć najbliżej jej do Kwiatów polskich Tuwima. Wiktor Weintraub porównał poemat do Oniegina Aleksandra Puszkina. Pisał: „Różnił się od tamtych zamaszystością, szorstkością, pewną brulionowatością, żołnierską nutą”. Pięcioczęściowa opowieść o epopei Polaków po klęsce wrześniowej – z elementami autobiograficznymi – zamierzona została na dziesięć tysięcy w lipcu w dwutygodniku „W drodze” pierwsza część Bani… wzbudziła zachwyt. Pisano, że to poetycki klejnot, utwór o szerokim oddechu i wielkiej formie, a Broniewski zasiadł do kolejnej części. Ale nie zdążył wiele napisać. Wybuchło powstanie warszawskie. Przyglądał się z daleka, jak umiera miasto, któremu poświęcił tyle wierszy.„Jestem rozklekotany fizycznie i psychicznie. Piszę dużo, ale nie lubię tego, co piszę” – donosił córce. Bał się o Marię Zarębińską (nie wiedział, że jest w obozie) i Majkę, o których nie miał żadnych informacji. Gruzy, w jakie została obrócona Warszawa, da się odbudować, bliskich, którzy zginęli – odzyskać nie będzie roku próżnowała „Bania z poezją”. Czemu? Od Powstania w Warszawie – źle poetą być, i wolę grzęznąć w ciężkie smutki (na rym czytelnik czeka: wódki – Nieprawda: wolę nie chcieć żyć). I choć tak nie chcę, choć tak wolę, zalewam rozpacz alkoholem[…].Nie ukończył poematu. Znamy tylko 560 wersów z planowanych dziesięciu tysięcy, choć w liście do Tuwima Broniewski chwalił się, że ma już gotowe około półtora tysiąca. Ile było ich naprawdę? Kartki rękopisu przechowywane w muzeum poety w Warszawie noszą wyraźne ślady przycinania, przypuszczalnie część z nich została usunięta. Bania… miała opisywać losy Polaków podczas II wojny światowej, a więc także losy milionów ludzi wywiezionych i wtrąconych do sowieckich więzień. Być może Broniewski wracając do kraju wolał się ich pozbyć. „Z tych samych chyba powodów brak jest autografów wierszy o wymowie antysowieckiej Tułacza armia, Wszystko jedno nam żołnierzom, Przepis na poezję” – napisała Lichodziejewska. Mogło tak być. Bania… była w Polsce do roku 1989 publikowana tylko raz, w tygodnikach „Odrodzenie” i „Przekrój” w 1946 roku, i to z cenzorskimi dokończył Bani z poezją z jeszcze jednego powodu. Gdy otrząsnął się po klęsce powstania i znów zaczął pisać (drugą część Bani… „W drodze” opublikowało w styczniu 1945 roku), otrzymał wiadomość o śmierci Marii Zarębińskiej w obozie w Oświęcimiu. „Zaczął teraz pić na umór. […] Pijaństwa kończyły się z reguły atakami płaczu. Na całe dnie znikał z domu” – wspominał Weintraub. Owszem, pisał, ale były to wiersze poświęcone Marii, które weszły później do ich wspólnego tomu Ręka UrbanekFragment książki “Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, Wydawnictwo Iskry. Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 lutego 2020 Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha... To dzień biały, to miasteczko..." Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha, po gruzach biega naga, ruda Ryfka, trzynastoletnie dziecko. Władysław Broniewski napisał wiersz Ballady i romanse w reakcji na największą zagładę ludzkości, jaką była II wojna światowa. Poeta nie mógł zrozumieć, jakie procesy doprowadziły do takiego upadku cywilizacji i człowieka, który zezwolił i przeprowadził zagładę milionów niewinnych ludzi. Tym wierszem ogłaszał, że zaczęła się epoka powojenna, tak samo, jak ponad sto lat wcześniej, dokładnie w 1822 roku Adam Mickiewicz, opublikowawszy tom Ballady i romanse rozpoczął w Polsce epokę romantyzmu. Poprzez literackie nawiązanie chciał zasugerować narodziny całkowicie nowej epoki w dziejach polskiej kultury. Już na samym początku w balladzie o niewinnej śmierci pojawia się narrator, przytaczający słowa z Romantyczności. Dowiadujemy się, że historia Ryfki ma miejsce w opustoszałym miasteczku, prawdopodobnie mały, stąd wykorzystane zdrobnienie. Nie ma żywego ducha, oprócz trzynastoletniego dziecka. Biega ono po gruzach, nieświadome, w jakim znajduje się niebezpieczeństwie. W drugim wersie opisana zostaje historia Ryfki, która wynika z jej monologu. Dziewczynka zdaje się być podobnie jak Karusia- obłąkana. Jej zachowanie szybko się zmienia. Mimo, że matka znajduje się pod gruzami, a ojciec w Majdanku- cieszy się. Jej myślenie jest typowe dla filozofii Imanuela Kanta. Dziewczynka postrzega świat takim, tak jak inni ją- niewinny i dobry. Ponadto przywołanie nieżywej matki przypomina Jasia, ukochanego Karusi. Pojawia się ona w biały dzień, który w romantyzmie stanowił przejście dla duchów. Czwarta zwrotka zbudowana jest z wyliczeń. Wpływają one na ciąg wydarzeń. Możemy się domyślać, ile wydarzyło się w życiu Ryfki. Jej cierpienie widzą inni ludzie i nie zostają obojętni. W balladzie pojawia się symbol Jezusa, który podobnie jak Ryfka był Żydem, skazanym na śmierć. W tym przypadku wykonawcą wyroku są Niemcy, a dokładnie SS-mani. Dziewczynka podobnie jak Józio i Ruzia z II cz. Dziadów nie miała spokojnego i pełnego radości życia. Postawili ich oboje pod miedzą- słowa te wskazują, że Jezus jest obok Ryfki, ale duchowo, jako oparcie. Dzięki temu wiemy, że narrator to wszechwiedzący obserwator. Już na samym początku próbuje ostrzec dziecko, bo jako wieszcz zna jej dalszy los. Ostatnie cztery wersy są nawiązaniem do Biblii. Znane nam Alleluja to symbol zmartwychwstania, dzięki któremu Jezus mógł powrócić. Aniołowie pojawiają się z nieba, stąd wiemy, że dziewczynka również tam trafi. Salwa, która się rozległa wprowadza typową dla ballady grozę, tym razem oznaczającą śmierć. Słowa: Słuchaj dzieweczko!... Ona nie słucha pojawiają się na początku i na końcu tworząc pewien rodzaj klamry. Na początku dziewczynka przez swoje otępienie myśli jedynie o tym, co według klasyków byłoby niemożliwe- najbliższych, których straciła, a jednak wciąż widzi. Nie słyszy porad o ucieczce, a kiedy rozlega się strzał, jest już za późno. W pewien sposób to dla niej możliwość połączenia się z rodziną, o której wspomina Gustaw w IV cz. Dziadów. Ballada Władysława Broniewskiego napisana w sposób refleksyjny powraca do romantyzmu, dzięki cechom, cytatom, a także postaciom. Ukazuje, śmierć, która nie była konieczna, ale przede wszystkim dotknęła dziecko, niczego nieświadome, wystarczająco skrzywdzone przez los. Historia małej dziewczynki, żydówki, przypomina niewinną śmierć dziecka z Niemców Leona Kruczkowskiego, które zginęło za swoje Juden. Jak się okazuje romantyzm nie powraca jedynie w Młodej Polsce, kiedy wręcz staje się kontynuacją tego, co zapoczątkowali poeci-wieszcze, ale również w czasie wojny. Władysław Broniewski pozostawia sobie rolę poety romantyka wzywającego do walki, spełniającego program, który sam ustalił.

słuchaj dzieweczko ona nie słucha broniewski